Kilka lat temu w serwisie YouTube przebojem było nagranie „Styrta się pali", w którym niedosłysząca kobieta dzwoni na policję, żeby zawiadomić, że ktoś podpalił stertę siana należącego do jej rodziny. Podaje oczywiście swoje pełne imię, nazwisko, adres kiedy nagranie zaczęło krążyć po internecie, bohaterka zaczęła otrzymywać pocztówki od fanów „styrty”). Nagranie miało łącznie około trzech milionów odsłon. Rodzina jego bohaterki, 85-letniej J.H., wytoczyła policji proces za udostępnienie tego nagrania serwisowi YouTube.
Uznając, że niewątpliwie doszło do naruszenia prawa do prywatności starszej pani, sąd I instancji zasądził tytułem zadośćuczynienia 40 tysięcy złotych i zobowiązał policję do złożenia stosownych przeprosin oraz... „usunięcia nagrania z portali internetowych”. Jak łatwo się domyślić, to ostatnie zobowiązanie nie zostało do dzisiaj skutecznie wykonane – mimo starań, filmik nadal krąży po sieci, udostępniany przez coraz to nowych użytkowników. Tak sformułowany wyrok był praktycznie nieegzekwowalny.
Sąd apelacyjny spróbował uszczegółowić treść żądania – zobowiązał stronę pozwaną do „podjęcia czynności mających na celu usunięcie telefonicznego nagrania zgłoszenia przez powódkę o popełnieniu przestępstwa z portali internetowych, na których nagranie to zostało umieszczone, w tym w szczególności zwrócenie się w tym celu z odpowiednim żądaniem do właścicieli lub administratorów portali”. Również to rozstrzygnięcie okazało się niewystarczająco precyzyjne.
W wyroku z 14 stycznia 2015 roku Sąd Najwyższy, rozpoznając skargę kasacyjną strony pozwanej, podkreślił, że specyfika medium, jakim jest internet, nie może wpływać na wymagania dotyczące precyzji formułowania sentencji orzeczenia. Jeżeli czynności, do dokonania których zobowiązana jest strona pozwana, nie zostaną jednoznacznie zindywidualizowane, skutki naruszenia dobra osobistego powódki nie zostaną usunięte. Sąd Najwyższy uznał, że w środowisku internetowym proporcjonalne będzie – w razie naruszenia czci – zastosowanie środków, które pozwolą na dotarcie z ewentualnym sprostowaniem, odwołaniem lub oświadczeniem obejmującym przeprosiny do nieograniczonego kręgu osób, które mogły zapoznać się ze źródłem naruszenia.
W ocenie Sądu Najwyższego zachowań osób trzecich internautów, niekontrolowanych przez pozwanego, którzy publikowali nagranie na kolejnych portalach) nie można uznać za „skutek naruszenia” w rozumieniu art. 24 k.c., nie można zatem zobowiązać pozwanego do podjęcia starań o udaremnienie takich naruszeń.
Sąd skonkludował, że powódce, której dobra osobiste zostały naruszone przez ośmieszającą treść umieszczonego w sieci nagrania, przysługiwałoby roszczenie przeciwko podmiotom świadczącym usługi elektroniczne servis providers), o ile podmioty te nie mogłyby powołać się na przywilej przewidziany w art. 14 ust. 1 uśude, a także przeciwko wszystkim osobom, które nagranie udostępniły, tj. wprowadziły nagranie do Internetu content providers).
Uzasadnienie wyroku daje wytyczne dla formułowania żądań przez poszkodowanych naruszeniem dóbr osobistych w internecie. Należy zgodzić się z rozstrzygnięciem Sądu Najwyższego, że sentencja wyroku sądu II instancji była mało precyzyjna i przez to praktycznie nieegzekwowalna. Można mieć jednak wątpliwości co do tego, czy realne jest „zastosowanie środków, które pozwolą na dotarcie z ewentualnym sprostowaniem, odwołaniem lub oświadczeniem obejmującym przeprosiny do nieograniczonego kręgu osób, które mogły zapoznać się ze źródłem naruszenia” - mało prawdopodobne jest bowiem, żeby oświadczenie zawierające przeprosiny stało się takim viralem, jak filmik, którego dotyczą.