Od kilku tygodni ponownie głośno zrobiło się o opłacie reprograficznej, nazywanej czasem w mediach błędnie) „podatkiem do piractwa”. Warto przybliżyć ten temat, ponieważ z opłatą reprograficzną zwaną również prawnoautorską lub produkcyjno-importową) już w tej chwili ma do czynienia praktycznie każdy, zwykle nie będąc tego świadomym.
Od czego opłata?
Na podstawie art. 20[1] ustawy z 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych, na posiadaczach urządzeń reprograficznych, którzy prowadzą działalność gospodarczą w zakresie zwielokrotniania utworów dla własnego użytku osobistego osób trzecich, ciąży obowiązek wnoszenia opłat reprograficznych. Urządzenia reprograficzne to sprzęt, który umożliwia zwielokrotnianie danych: np. kopiarki i skanery.
Oprócz popularnych punktów ksero, obowiązek uiszczania opłaty reprograficznej mają również producenci i importerzy magnetofonów, magnetowidów i innych podobnych urządzeń umożliwiających wykonanie kopii utworu, czystych nośników służących do utrwalania utworów. Do takich nośników, zgodnie z rozporządzeniem Ministra Kultury z dnia 2 czerwca 2003 roku w sprawie określenia kategorii urządzeń i nośników służących do utrwalania utworów oraz opłat od tych urządzeń i nośników z tytułu ich sprzedaży przez producentów i importerów, należą np. czyste płyty CD i DVD oraz… papier formatu A3 i A4. Opłaty mają wysokość od 1 do 3 procent wpływów. Na przykład za każdą ryzę papieru, którą kupujemy do swojej drukarki, producent powinien odprowadzić 1,25% ceny tytułem opłaty reprograficznej.
Nie „podatek”…
Opłata ta nie jest jednak klasycznym podatkiem. „Podatek” jest świadczeniem pieniężnym, uiszczanym na rzecz państwa lub samorządu terytorialnego bez konkretnego świadczenia wzajemnego – jest przeznaczany na realizację zadań publicznych.
Tymczasem opłaty reprograficzne są przekazywane organizacjom zbiorowego zarządzania prawami autorskimi z myślą o dalszym przekazaniu ich w równych częściach twórcom i wydawcom. Organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi lub prawami pokrewnymi to stowarzyszenia, których zadaniem jest ochrona powierzonych im praw autorskich lub praw pokrewnych. Organizacje uprawnione do pobierania opłaty zostały wymienione we wspomnianym rozporządzeniu Ministra Kultury.
... i nie „od piractwa”.
Mitem jest również, że opłaty reprograficzne są związane ze zjawiskiem „piractwa”. Przeciwnie – genezy wprowadzenia opłaty reprograficznej należy doszukiwać się w możliwości skorzystania z rozpowszechnionych utworów bez zgody ich twórców. Zgodnie z prawem autorskim, twórcy przysługuje wyłączne prawo do utworu, a jego ewentualne wykorzystanie zasadniczo wymaga zgody twórcy. Ta ogólna zasada została złagodzona przepisami o tzw. dozwolonym użytku prywatnym. Na ich podstawie, aby skorzystać z utworu już rozpowszechnionego np. skopiować kupioną płytę i przekazać ją członkowi rodziny), nie trzeba pytać twórcy o zgodę ani mu za to płacić.
Ten brak odpłatności spowodował konieczność wprowadzenia swoistej rekompensaty dla twórcy, którą w polskim systemie ma być właśnie opłata reprograficzna. Obowiązek zapewnienia podmiotom praw autorskich „godziwej rekompensaty” jako wynagrodzenia za korzystanie z utworów lub innych przedmiotów objętych ochroną przewiduje również dyrektywa 2001/29/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 22 maja 2001 roku w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym.
Opłata reprograficzna nie legitymizuje zatem w żaden sposób nielegalnego kopiowania i rozpowszechniania utworów
Opłata od urządzeń sprzedawanych przedsiębiorcom?
Opłata reprograficzna wzbudza mimo to kontrowersje, nie jest to bowiem idealny system rekompensat. Problemem jest na przykład brak zróżnicowania urządzeń – producenci argumentują, że część z nich trafia nie do odbiorców prywatnych, lecz do firm, którym prawo do dozwolonego użytku nie przysługuje. Tą kwestią zajął się Trybunał Sprawiedliwości UE w sprawie C-467/08 Padawan SL przeciwko SGAE. Interpretując przepisy wspomnianej już dyrektywy w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich, Trybunał zwrócił uwagę, że pomiędzy zainteresowanymi podmiotami twórcami i użytkownikami) należy ustanowić „właściwą równowagę”. W tym celu należy ustalić, że podmioty, które dysponują sprzętem, urządzeniami i nośnikami zwielokrotniania cyfrowego i które z tego tytułu prawnie lub faktycznie udostępniają ten sprzęt użytkownikom prywatnym lub świadczą tym użytkownikom usługi zwielokrotniania, są zobowiązane do finansowania godziwej rekompensaty, jako że podmioty te mają możliwość przeniesienia rzeczywistego ciężaru tego finansowania na użytkowników prywatnych. Konieczny jest związek między stosowaniem opłaty przeznaczonej na finansowanie „godziwej rekompensaty” w odniesieniu do sprzętu, urządzeń oraz nośników zwielokrotniania cyfrowego a domniemanym przeznaczeniem tego sprzętu itd. do celów zwielokrotniania na użytek prywatny. W rezultacie stosowanie w sposób nieróżnicujący opłaty, w szczególności w odniesieniu do wspomnianego sprzętu, urządzeń oraz nośników zwielokrotniania cyfrowego nieudostępnionych użytkownikom prywatnym i w sposób oczywisty zastrzeżonych do innego użytku niż sporządzanie kopii do użytku prywatnego, nie jest zgodne z dyrektywą.
Orzeczenie wydano na gruncie prawa hiszpańskiego, gdzie jest możliwe ustalenie finalnego użytkownika sprzętu. Polskie przepisy dotychczas nie uzależniają obowiązku uiszczenia opłaty od tego, komu dane urządzenie zostanie sprzedane.
Problemy ze sprzętem wielofunkcyjnym
Kolejna sporna kwestia dotyczy rodzaju urządzeń, od których należna będzie opłata. Działania zmierzające do zmiany rozporządzenia Ministra Kultury określającego kategorie urządzeń i nośników podlegających opłacie reprograficznej trwają już od kilku lat. Na skutek rozwoju nowych technologii pojawiło się wiele nowych urządzeń, które potencjalnie mogą być wykorzystywane do kopiowania utworów. Należą do nich m.in. smartfony, tablety, a także aparaty cyfrowe. Dlatego organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi zaproponowały Ministerstwu Kultury wprowadzenie takich sprzętów do katalogu urządzeń objętych opłatą reprograficzną, co Ministerstwo uwzględniło w swoim projekcie. Przeciwnicy takiego rozszerzenia katalogu podnoszą jednak, że podstawową funkcją tych urządzeń nie jest kopiowanie nimi książek ani przechowywanie lub odtwarzanie muzyki. Co ciekawe, również w opinii Ministerstwa Gospodarki ujęcie w znowelizowanym rozporządzeniu smartfonów i tabletów byłoby nadmiernym doregulowaniem przepisów .
Ministerstwo Kultury nadal pracuje nad zmianami systemowymi i propozycją rozszerzenia listy urządzeń. Na ostateczny kształt nowych przepisów trzeba będzie jeszcze poczekać.