W ostatnich dniach coraz głośniej robi się o przedsiębiorcach, kwestionujących mechanizm działania niektórych serwisów internetowych. Za korzystanie z nich naliczano użytkownikom opłaty. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie pewne szczegóły, które mogą powodować, że ważność umów zawartych za pośrednictwem tych serwisów staje się wątpliwa, a sam mechanizm ich działania może nawet nosić znamiona przestępstwa. Czy w związku z tym osoby, które padły ofiarą tego mechanizmu są związane umową, zawartą za pośrednictwem Internetu? Czy zobowiązane są do zapłaty jakichkolwiek pieniędzy?
Mechanizm działania
Sposób działania serwisów polega na wysyłaniu na adresy mailowe przedsiębiorców zarejestrowanych w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej, wiadomości e-mail, zawierających link do strony internetowej, w treści którego znajdowały się dane osobowe odbiorców. Z kolei sama treść wiadomości wskazywała, że pod załączonym adresem strony znajduje się ważna informacja na temat odbiorcy, wraz z prośbą o komentarz. Po kliknięciu w link, otwierała się strona, gdzie na samej górze widoczny był przycisk służący do akceptacji regulaminu. Poniżej znajdowały się poszczególne dokumenty, począwszy od Polityki prywatności i plików cookies, a na regulaminie kończąc. Z postanowień regulaminu serwisu wynikało, że wraz z jego akceptacją zawierana jest umowa, na podstawie której, akceptujący zobowiązany był do zapłaty określonej kwoty w zamian za miesięczny dostęp do treści portalu. Sumy te były bardzo zróżnicowane – wahały się od kilkunastu do kilku tysięcy złotych. Następnie, tuż po zaakceptowaniu regulaminu przedsiębiorca, który odebrał wspomnianą wiadomość e-mail, otrzymywał fakturę z jednodniowym terminem zapłaty oraz ostrzeżeniem, że w przypadku braku płatności zostanie wpisany do Krajowego Rejestru Długów. Nadawca wiadomości e-mail nie bez powodu wysyłam wiadomości e-mail do przedsiębiorców, bowiem najprawdopodobniej zdawał sobie zapewne sprawę z regulacji, na podstawie której konsument może odstąpić od umowy zawartej za pośrednictwem Internetu w terminie 10 dni bez podawania przyczyny na podstawie art. 7 ust. 1 ustawy z dnia z dnia 2 marca 2000 r. o ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny [Dz. U. 2012 r. poz. 1225]). Prawo to nie przysługuje jednak przedsiębiorcom.
Analiza skutków prawnych „zawartej umowy”
Pojawiają się pytania: czy powyższy mechanizm w rzeczywistości prowadził do zawarcia umowy i czy przedsiębiorcy zobowiązani byli do zapłaty jakichkolwiek pieniędzy na rzecz właściciela portalu?
a. Essentialia negotii jako przesłanka oferty
Przede wszystkim można argumentować, że regulamin, który znajdował się pod opisanymi powyżej linkami, nie zawierał essentialia negotii umowy zawieranej poprzez jego zaakceptowanie. Essentialia negotii są to przedmiotowo istotne postanowienia umowy, które określają jej przedmiot i kształtują jej charakter. Regulamin określał jako przedmiot umowy usługę polegającą na dostępie do treści płatnej sekcji serwisu internetowego. Brak jednak było postanowień dotyczących czym jest ta sekcja, do czego dokładnie uprawnia uzyskanie dodatkowo płatnego dostępu. W związku z powyższym należy uznać, że regulamin nie zawierał essentialia negotii umowy, bowiem nie określał dokładnie jej przedmiotu. Tak sformułowany regulamin nie mógł stanowić oferty w rozumieniu art. 66 § 1 k.c. Przepis ten wskazuje, że oświadczenie drugiej stronie woli zawarcia umowy stanowi ofertę, jeżeli określa istotne postanowienia tej umowy. Jak zauważył Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 19 kwietnia 2007 roku I CSK 17/2007), art. 66 § 1 k.c. wymaga spełnienia warunku określenia istotnych postanowień umowy. Co więcej należy zwrócić uwagę na fakt, że samo wyświetlenie regulaminu na stronie internetowej nie może zostać uznane za ofertę wiążącą składającego. Przepis art. 661) § 1 k.c. stanowi bowiem, że oferta złożona w postaci elektronicznej wiąże składającego, jeżeli druga strona niezwłocznie potwierdzi jej otrzymanie. Tę szczególną regulację wprowadzono w przypadku składania ofert drogą elektroniczną, ze względu na ich szczególny charakter. W związku z powyższym, w celu zawarcia umowy osoba, która otrzymała ofertę powinna potwierdzić jej otrzymanie przed zawarciem umowy. W opisywanym stanie faktycznym odbiorcy wiadomości w żaden sposób nie dokonali potwierdzenia otrzymania oferty, w związku z czym oferta ta nie była wiążąca.
Opisana powyżej argumentacja pozwala stwierdzić, że w ogóle nie doszło do zawarcia umowy, w związku z czym żaden z odbiorców wiadomości e-mail nie był zobowiązany do zapłaty jakiejkolwiek kwoty.
b. Czy działanie pod wpływem błędu ma jakiekolwiek znaczenie?
Z opisanego powyżej stanu faktycznego wynika, że odbiorcy wiadomości e-mail, udawali się na podane w nich strony internetowe ze względu na treść samej wiadomości. Jak już wcześniej zostało wspomniane, sugerowała ona, że pod wskazanym linkiem znajduje się ważna informacja na ich temat. Wiadomość w ewidentny sposób miała na celu wywołać niepokój u odbiorcy, który chcąc zweryfikować zawartość strony internetowej klikał przycisk akceptacji regulaminu. Wszystkie te okoliczności sprawiają, że osoby akceptujące regulamin działały pod wpływem błędu, który został podstępnie wywołany przez nadawcę wiadomości e-mail. Jako potwierdzenie tej tezy warto przytoczyć wyrok Sądu Najwyższego z dnia 13 stycznia 2010 roku sygn. akt II CSK 239/2009), w którym SN uznał, że „Działanie podstępne polega na świadomym wywołaniu u drugiej osoby mylnego wyobrażenia o rzeczywistym stanie rzeczy w celu skłonienia jej do złożenia określonego oświadczenia woli. Działanie podstępne jest zawsze - niezależnie od pobudek i skutków działania sprawcy - etycznie naganne. Zmierza ono bowiem do zakłócenia procesu decyzyjnego innej osoby i doprowadzenia jej na podstawie zasugerowanych fałszywych przesłanek rozumowania do złożenia określonego oświadczenia woli.” Nie ulega wątpliwości, że informacje zawarte w wiadomościach e-mail, zaburzyły wyobrażenie o rzeczywistości ich odbiorców, bowiem mogli oni spodziewać się, że odnajdą pod przesłanym linkiem informacje na swój temat, które mogły wymagać pilnej interwencji. Spowodowało to, że odbiorcy wiadomości chcieli jak najszybciej sprawdzić treści prezentowane pod wskazanym adresem, w związku z czym klikali przycisk w celu uzyskania do nich dostępu, jednocześnie będąc niczego nieświadomym.
To wszystko powoduje, uznając nawet, że doszło do zawarcia umowy co, jak już wcześniej zostało wykazane jest prawnie niedopuszczalne), iż osoba działająca pod wpływem błędu wywołanego podstępnym działaniem nadawcy wiadomości e-mail, może uchylić się od skutków złożonego przez nią oświadczenia woli na podstawie art. 86 k.c., składając oświadczenie wobec nadawcy wiadomości e-mail.
Analiza prawna działania nadawcy wiadomości e-mail
Opisany mechanizm działania może nosić znamiona czynu zabronionego określonego w art. 286 § 1 Kodeksu karnego. Powołany przepis stanowi, że karze podlega ten, kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem m.in. za pomocą wprowadzenia jej w błąd. Aby uznać, że sprawca popełnił czyn zabroniony opisany w powołanym przepisie, musi on doprowadzić inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem, poprzez wprowadzenie tej osoby w błąd, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Wprowadzenie w błąd polega na tym, że sprawca swoimi podstępnymi zabiegami doprowadza inną osobę do mylnego wyobrażenia o rzeczywistym stanie rzeczy. Uważa się, że wprowadzenie w błąd może nastąpić poprzez słowo, pismo, fałszywe narzędzie lub urządzenie. Do wypełnienia znamion opisywanego czynu zabronionego nie jest potrzebne użycie szczególnego podstępu, lecz wystarczy każde działanie mogące wprowadzić poszkodowanego w błąd. Jak zauważył Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 4 kwietnia 2013 r. sygn. akt IV KK 355/2012) „wprowadzenie w błąd, wykonane w ramach czynu zabronionego z art. 286 § 1 k.k., musi poprzedzać rozporządzenia mieniem dokonane przez pokrzywdzonego”. Kolejną przesłanką, która musi zostać spełniona, aby można było mówić o wypełnieniu znamion przestępstwa z art. 286 § 1 k.k. jest niekorzystne rozporządzenie mieniem pokrzywdzonego. Jak zauważył Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 30 sierpnia 2000 roku sygn. akt V KKN 267/2000) znamię niekorzystnego rozporządzenia mieniem, wypełnione zostaje wtedy, gdy sprawca doprowadza inną osobę do rozporządzenia mieniem, które jest niekorzystne z punktu widzenia interesów tej osoby. Powstanie szkody w mieniu nie jest koniecznym warunkiem do przyjęcia, że doszło do tak pojmowanego niekorzystnego rozporządzenia. W przedmiotowej sprawie, istotnym wydaje się być również typ uprzywilejowany opisywanego powyżej czynu zabronionego. Chodzi mianowicie o czyn określony w art. 286 § 3 k.k., który przewiduje łagodniejszą karę w przypadku mniejszej wagi.
Mając na uwadze opisane wcześniej zachowanie nadawcy wiadomości e-mail, można wysnuć wniosek, że jego działania mogą wypełniać znamiona przestępstwa oszustwa, określonego w art. 286 § 1 lub § 3 k.k.
Jakie działania powinna podjąć „ofiara” procederu?
Przede wszystkim osoba, która zaakceptowała regulamin i otrzymała fakturę wraz z wezwaniem do zapłaty nie powinna dokonywać żadnych opłat. Po pierwsze powinna złożyć oświadczenie o uchyleniu się od skutków prawnych akceptacji regulaminu, powołując się na argumentację zawartą w niniejszym poście.
Co więcej osoba poszkodowana może zastanowić się nad zgłoszeniem takiego działania do prokuratury, bowiem może ono nosić znamiona przestępstwa. Czyn opisany w art. 286 § 1 i § 3 k.k. stanowi przestępstwo ścigane z urzędu z wyjątkiem działania na szkodę osoby najbliższej – w tym wypadku ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego), w związku z czym prokuratura z urzędu zbada i wyjaśni sprawę.
Na jakie inne działania należy zwrócić uwagę, aby nie paść ofiarą przestępstw internetowych?
W Polsce, największą grupę przestępstw internetowych stanowią oszustwa komputerowe. Działanie to polega na wprowadzeniu do systemu informatycznego oprogramowania w celu wyłudzenia danych i otrzymania nienależnych korzyści majątkowych. Może to przybrać dwie formy. Pierwszą z nich jest tzw. manipulacja programem, czyli zmodyfikowanie programu w taki sposób, aby wykonywał on pewne operacje niezależnie od woli użytkownika. Dotyka to najczęściej internetowych systemów bankowych, bądź też systemów kart kredytowych. Drugą metodą jest manipulacja danymi. Sprawcą tego rodzaju przestępstwa jest najczęściej operator systemu lub inna osoba włamująca się do systemu teleinformatycznego, z którego wykrada informacje dotyczące numerów kont bankowych i ich haseł, jak również danych z kont e-mail. Należy również wskazać działanie określane jako phishing, które skupia się na wyłudzaniu informacji o numerach kont bankowych, czy numerach kart kredytowych za pomocą formularzy przesyłanych za pomocą poczty e-mail, bądź znajdujących się na witrynach www. Innym zagrożeniem jest działanie określane mianem hackingu. Polega ono na włamaniu się do systemu komputerowego. Często jest to element niezbędny dla dokonania np. oszustwa komputerowego. Włamania takiego dokonuje się za pomocą różnych programów takich jak Koń Trojański program pozwalających hackerowi odczytać wprowadzane do komputera ofiary dane), czy Backdoor forma Konia Trojańskiego pozwalająca wydobyć dane z serwera bez konieczności logowania się na nim).
Należy pamiętać, że Internet jest ogromnym udogodnieniem, jednak korzystanie z niego w sposób nieuważny może nieść za sobą nieprzyjemne konsekwencje. Pamiętać należy, że w przypadku Internetu powinna obowiązywać zasada ograniczonego zaufania, w szczególności w przypadku stron mających na celu wywołanie emocji u ich odbiorców np. poprzez oferowanie wyjątkowo korzystnych cen produktów, usług, treści). Ostrożność w podejmowanych działaniach może sprawić, że uda się uniknąć sytuacji, jak opisana w niniejszym poście.